O sprawie nastolatka, który dostał mandat, mimo że przechodził przez pasy przy ul. Focha, kiedy sygnalizator pokazywał zielone światło, Gazeta Pomorska pisała dwa tygodnie temu. Teraz zostali zasypani wiadomościami od Czytelników, których spotkała podobna sytuacja.

Gdy byłem w połowie przejścia przy placu Teatralnym, światło zaczęło mrugać – wspomina Tomek, 18-letni uczeń liceum. – Stojący nieopodal policjanci od razu do mnie podbiegli i stwierdzili, że na krok przed krawężnikiem zapaliło się czerwone, w związku z tym muszą ukarać mnie mandatem. Przecież to jest jakiś absurd – relacjonuje.

Zatrzymany został także jeszcze jeden chłopak, który również nie zdążył „na czas” pokonać przejścia. – Był dokładnie w takiej samej sytuacji co ja, jednak został tylko upomniany – relacjonuje Tomek. – Na początku nie chciałem przyjąć mandatu, bo nic nie zrobiłem. Widziałem tych policjantów już z daleka i nawet specjalnie skierowałem się na te pasy. Przecież żadna myśląca osoba nie popełniłaby wykroczenia centralnie na ich oczach. Potem pomyślałem jednak o wycieczkach do sądu, kosztach z tym związanych i dla świętego spokoju odpuściłem.

Byłam w podobnej sytuacji na rondzie Grunwaldzkim – mówi Arleta. – Weszłam na światła i migało zielone, ale policjant oczywiście był mądrzejszy i wlepił mi mandat.

Taka sama sytuacja spotkała Marcina, który szedł do „Biziela”. – Rzekomo przechodziłem na czerwonym przez Ujejskiego – opowiada. – Powiedziałem przemiłym stróżom prawa, że jak chcą mi wypisać mandat, to ja go nie przyjmuję i mam zamiar dogonić pana, który przechodził razem ze mną. Zostałem łaskawie pouczony. A potem funkcjonariusze się dziwią, że ludzie są wrogo do nich nastawieni.

Cóż, państwo pieniądze mieć musi, policjant normę wyrobioną również.

pomorska.pl #1 / pomorska.pl #2