Kwota jaką wydali Brytyjczycy na zainstalowanie systemu monitoringu dróg i ulic, to 3 miliardy funtów. W Londynie zainstalowano 10tys kamer, wartych ponad 200mln funtów. Żaden kraj nie może równać się pod tym względem z Wielką Brytanią. Wg organizacji PRIVACY INTERNATIONAL, na każdego mieszkańca wyspy przypada 14(!) kamer. Najwięcej kamer zainstalowano, oprócz Londynu, w Hertfordshire, które jest drugie pod tym względem na wyspie i… Okazuje się, że cały ten system, po prostu nie sprawdził się w praktyce, jego skuteczność w walce z przestępczością wyniosła ledwie 3% wszystkich aresztowań (dane z Londynu). Nadto nie określono w jaki sposób Policja ma korzystać z nagrań, by wykorzystać je w sądzie jako dowód, pomijając jakość nagrań, która, powiedzmy, jest nijakiej jakości.
Brytyjski dziennik „The Times” napisał: „…ten kraj zaczyna przypominać ZSRR, brakuje tylko aparatu represji w postaci tajnej policji, Wielki Brat chce mieć na wszystko oko, to hańba jak rząd nas traktuje, myśli że jesteśmy nieodpowiedzialnymi dziećmi, jesteśmy najbardziej szpiegowanym narodem w Europie….”
I pewnie w/w dziennik miałby poklask sporych grup imigrantów, gdyby… nie panowało wśród nich przekonanie, iż nagrania z systemu CCTV zawsze służą jako koronny dowód przeciwko nim. Nie będę tutaj mnożył dowodów, ale wspomnę chociażby sprawę Jakuba T., oskarżonego i skazanego na podwójne dożywocie w oparciu o m.in. nagranie z kamery ulicznej, na którym nikt nie potrafił go rozpoznać, oprócz managera u którego pracował, a ten oparł swój wniosek na podstawie podobieństwa koszuli.
Zastanawiające w tym wszystkim jest to, że kraj, który chce uchodzić za tolerancyjny, za ostoję liberalizmu społecznego, wolności słowa, wyznania, wolności praw ludzi różnych orientacji, stosuje metody inwigilacji społeczeństwa rodem z koszmarnego totalitarnego państwa, dodając przypadki wielokrotnego łamania tychże praw. Wyłania się z tego obraz państwa hipokrytów. Rodzi się zatem pytanie: Czemu to ma służyć? I jak to się skończy?
źródło: interia360.pl