Według śledczych, aspirant komisariatu policji w Reszlu (woj. warmińsko-mazurskie) wymuszał haracze, brał łapówki i zastawiał policyjny sprzęt w miejscowym lombardzie. Mariuszowi P. grozi 10 lat więzienia.
Prokuraturę zawiadomiła kobieta, której zginęło auto. Po zgłoszeniu zadzwonił do niej, jak się później okazało, asp. Mariusz P. i zażądał 8 tysięcy złotych tzw. wykupu, czyli haraczu za zwrot skradzionego samochodu. – Kobieta rozpoznała go po głosie, bo znała go od dziecka – informuje Zbigniew Czerwiński, rzecznik prokuratury okręgowej w Olsztynie.
Kiedy poszkodowana kobieta złożyła zeznania, sprawą zajęli się prokuratorzy i biuro spraw wewnętrznych KG Policji. Podczas czynności śledczy potwierdzili jej przypuszczenia i dodatkowo udowodnili stróżowi prawa pięć innych przestępstw.
Były to łapówki, które miał wymuszać P. za zwrot zatrzymanego prawa jazdy, haracze i wymuszenia.
Podczas inwentaryzacji na posterunku śledczy ujawnili, że w komisariacie brakuje służbowego sprzętu o wartości 6 tysięcy złotych. Okazało się, że Mariusz P., zastawił go w miejscowym lombardzie.
Policjant nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Za pięć przestępstw, jakie udowodniła mu prokuratura, grozi mu 10 lat więzienia. Właśnie wpłynął do sądu w Kętrzynie akt oskarżenia w tej sprawie. Funkcjonariusz już nie pracuje w policji.