Policjant i laweciarz byli starymi znajomymi, jednak nie utrzymywali ze sobą kontaktów. Do czasu pewnego spotkania na stacji benzynowej. To było w styczniu 2012 roku. Podczas spotkania uzyskali od siebie nawzajem informacje, czym każdy z nich zajmuje się zawodowo. Podczas kolejnego spotkania zawarli porozumienie: Wojciech B. będzie telefonicznie przekazywał Wojciechowi S. informacje o kolizjach, o których dowie się w trakcie służby, jeszcze zanim skieruje tam patrol policji. Wszystko po to, by Wojciech S. był na miejscu kolizji szybciej niż jego konkurencja.
Za taką przysługę policjant dostawał od laweciarza 50 złotych za każdy pojazd holowany przez jego firmę. Według ustaleń prokuratury, do przekazania pieniędzy doszło co najmniej 17 razy, a Wojciech B. miał w ten sposób zarobić przynajmniej 5000 złotych. Działo się to dokładnie w okresie od 19 kwietnia 2012 roku do 14 października 2013 roku.
Do wymiany informacji oskarżeni używali tylko telefonów na kartę. Policjant Wojciech B. w tym okresie używał 12 telefonów komórkowych i 25 kart SIM typu pre-paid, Wojciech S. natomiast posługiwał się 25 telefonami i 45 kartami.
Akt oskarżenia przeciwko 44-letniemu Wojciechowi B. trafił właśnie do Sądu Rejonowego w Białymstoku.
Policjant najpierw przyznał się do zarzutów, na koniec śledztwa zmienił jednak zdanie. Wyjaśnił, że przekazywania informacji Wojciechowi S. było tylko koleżeńską przysługą. A kwoty, które od niego otrzymywał, były pożyczką i je zwracał.
Wojciech S. przyznał się. Chce się poddać karze 2 lat więzienia w zawieszeniu i grzywny w wysokości 6000 złotych.
Magdalena Kuźmiuk / poranny.pl