29-latek, którego poszukiwania wciąż trwają, został zatrzymany przez funkcjonariuszy z Kartuz w piątek 17 lipca. Dzień później opuścił komendę i wówczas był widziany po raz ostatni. Zdaniem ojca Marcina Szcześniaka kartuska policja ukrywa coś w tej sprawie. Akurat w czasie kiedy opuszczał komendę nie działała ani jedna z pięciu zamontowanych tam kamer.
– Mam takie przeczucie, rodzica, że coś mu się stało na komendzie. Serce mi podpowiada, że on w ogóle nie wyszedł z komendy. Myślę, że mógł zostać tam pobity i wywieziony gdzieś. Wiem, że to poważne zarzuty, będę tak twierdził, dopóki nie odnajdę syna. Dziwne jest to, że kiedy Marcin miał wyjść z komendy nie działał tam monitoring. Wszystkie pięć kamer było zepsutych po burzy, powiedział nam jeden z policjantów. Bardzo dziwny zbieg okoliczności – mówił dla Radia Gdańsk, pan Roman.
Rzecznik kartuskiej policji, zaprzecza jakoby poszukiwanemu 29-latkowi miała stać się krzywda na komendzie.
– On wyszedł od nas cały i zdrowy. Zapytał się jeszcze dyżurnego, gdzie jest przystanek PKS ponieważ chciał pojechać, tam gdzie wcześniej przebywał. Drugi z dyżurnych widział, że kierował się w kierunku miasta. Jedyny środek przymusu bezpośredniego jaki został zastosowany wobec pana Marcina to były kajdanki, kiedy był zatrzymywany – wyjaśniała Jarosława Krefta dziennikarzowi Radia Gdańska.
29-letniego mężczyznę wychodzącego z komendy nie zarejestrowały jednak kamery monitoringu, gdyż miało wówczas dojść do awarii systemu.