Interwencja policji na Barszczańskiej w Białymstoku zakończyła się tragedią. 34-letni Paweł Klim nie żyje. Prokuratura bada sprawę. Sprawdzi, czy śmierć białostoczanina to wina policjantów.

Jak policjanci mogli się tak zachować? Paweł był chory, potrzebował pomocy. A oni go pobili – płacze Małgorzata Korolczuk, szwagierka Pawła Klima.

interwencja, o której mowa, skończyła się tragedią rodziny Pawła Klima. Lekarze walczyli o jego życie. Szanse były małe, bo – jak mówili nam bliscy Pawła – aż cztery razy jego serce się zatrzymało. Niedotlenienie spowodowało nieodwracalne zmiany w mózgu. Paweł zmarł.

Interwencję trójki policjantów nagrała jedna z sąsiadek Pawła. Na filmie słychać jej krzyki i prośby, by zostawili Pawła w spokoju. By go nie kopali i nie dusili.

Zaczęło się od tego, że partnerka Pawła Klima wezwała do niego pogotowie. Powiedziała, że Paweł nie bierze leków, a choruje na schizofrenię, odmawia jedzenia. Ma wahania nastroju – od apatii do silnego pobudzenia. Załoga karetki wezwała policję. Bo ratownicy mieli podejrzenia, że pacjent może być pod wpływem alkoholu. Mundurowi sprawdzili: nie był. Policjanci ponownie wezwali karetkę. Zapadła decyzja o przewiezieniu Pawła do szpitala. Gdy ratownicy poprosili policjantów o pomoc w sprowadzeniu Pawła do ambulansu, interwencja przybrała dramatyczny obrót. Policjanci tłumaczą, że siedzący na balkonie 34-latek nagle ocknął się z odrętwienia i stał się agresywny. – Wymachiwał rękami, kopał, gryzł, odpychał funkcjonariuszy. Policjantom udało się go położyć na ziemi i założyć kajdanki. Mimo to mężczyzna nadal się szarpał, był agresywny i pobudzony – mówi podinsp. Andrzej Baranowski, rzecznik podlaskiej policji.

W pewnym momencie Paweł przestał się ruszać. Nie oddychał. Ratownicy i policjanci rozpoczęli reanimację – tak twierdzi podinsp. Andrzej Baranowski. Na ekranie monitora widzieli tylko poziomą kreskę. Po dramatycznej walce udało się przywrócić akcję serca.

Nasz informator twierdzi jednak, że reanimacja została podjęta przez funkcjonariuszy, ale zbyt późno. Stąd niedotlenienie mózgu i późniejszy zgon Pawła Klima.

Podinsp. Andrzej Baranowski interwencję policjantów oglądał na filmie, który trafił do sieci. Mówi, że widzi szamotaninę, ale nie zadawanie uderzeń, duszenie.

Czwartkowa interwencja wywołała w komendzie burzę. Funkcjonariusze ostro krytykują zachowanie kolegów. – Policjantka powinna zostać wywalona ze służby w trybie natychmiastowym – uważa jeden z policyjnych informatorów serwisu poranny.pl. Dużo emocji wzbudza owa użyta przez policjantów siła fizyczna i gaz, którym został potraktowany Paweł Klim.

Zanim wbiegliśmy do Pawła na górę, już tam była chmara policjantów. Nie chcieli nas wpuścić, nic powiedzieć. Zbiegli się sąsiedzi. Widzieliśmy, jak sanitariusze wbiegają z tlenem, tym sprzętem do reanimacji. Baliśmy się. W końcu znieśli Pawła w takim jakby worku. Widok był straszny. Pojechaliśmy do szpitala. Pani doktor wyszła do nas i powiedziała, że neurologicznie stan jest fatalny – opowiadała nam szwagierka Pawła Małgorzata Korolczuk.

poranny.pl: 1, 2