W sobotę w czasie meczu między Concordią i Ruchem Radzionków doszło do awantury. Zgodnie z wersją policji, pseudokibice rzucali na boisko niebezpieczne przedmioty, a następnie wtargnęli na murawę i zachowywali się agresywnie. Zabezpieczający mecz policjanci użyli gumowych pocisków. 27-letni mężczyzna został raniony w okolice szyi, a po przewiezieniu do szpitala zmarł.
Późnym wieczorem grupa ponad 100 kibiców zaatakowała otaczających szpital w Knurowie policjantów. Rannych zostało 14 funkcjonariuszy. Obrażenia nie zagrażają ich życiu. Są to głównie stłuczenia, rany od uderzeń. Kilku policjantów jest również poparzonych.
Jak relacjonował zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala w Knurowie dr Tomasz Pitsch, przypominało to wojnę. W kierunku policjantów były rzucane koktajle Mołotowa i kostki brukowe.
Dodał, że w nocy zatrzymano sześciu uczestników zamieszek. – Policjanci identyfikują kolejne osoby, które naruszyły prawo. Będą one sukcesywnie zatrzymywane – podkreślił rzecznik śląskiej policji Andrzej Gąska.
„Z pewnością doszłoby do konfrontacji”
Kibice zarzucają policji, że tak zdecydowana interwencja na stadionie nie była uzasadniona. Pojawiły się również głosy, że policjanci nie reanimowali ranionego kibica i nie udzielili mu pomocy.
Jak podkreślił w rozmowie z TVN24 komendant śląskiej policji Jarosław Szymczyk, okoliczności interwencji wyjaśni postępowanie prokuratorskie.
Dodał, że dopiero praca śledczych pozwoli na udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy użycie broni przez funkcjonariuszy było potrzebne.
– Ze wstępnych ustaleń wynika, że agresywna grupa kibiców Concordia Knurów, która wtargnęła na płytę boiska i bezpośrednio przemieszczała się w kierunku sektora kibiców przyjezdnych, była nastawiona bardzo agresywnie, bardzo bojowo. Gdyby nie interwencja policji, z pewnością doszłoby do bezpośredniej konfrontacji – mówił o okolicznościach działań policji.
Pierwsi świadkowie przesłuchani
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Piotr Żak powiedział, że śledztwo w sprawie śmierci 27-latka zostanie wszczęte jeszcze w niedzielę. Postępowanie będzie prowadzone pod kątem niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy oraz nieumyślnego spowodowania śmierci.
– Zabezpieczono już broń gładkolufową, z której oddano strzały, przesłuchani są pierwsi świadkowie, zabezpieczono też materiały filmowe. Policjantów na razie nie udało się przesłuchać. Nie pozwala na to ich stan psychiczny. Są pod opieką – powiedział prok. Żak.
Sekcja zwłok mężczyzny ma być przeprowadzona w poniedziałek.
„Bzdurne zarzuty”
Do zarzutu, że policjanci nie udzielili kibicowi pomocy odniósł się z kolei w niedzielę rano Andrzej Gąska, rzecznik śląskiej policji: – To są bzdurne zarzuty. Pierwsze, co zaczęli robić policjanci, to udzielać pomocy. Bardzo szybko okazało się, że jest w pobliżu osoba, która ma uprawnienia ratownika i to ona przejęła reanimację. Policjanci stworzyli natomiast coś w rodzaju kordonu, oddzielając miejsce udzielania pomocy od reszty agresywnej grupy.
Komendant śląskiej policji Jarosław Szymczyk zaapelował o spokój, podkreślając, że „eskalacja chuligańskich zachowań” oraz „nawoływanie do odwetów” nie służą „niczemu dobremu”. – Pozwólmy prokuraturze rzetelnie zbadać tę sprawę – podkreślił.