Mariusz Sokołowski od ośmiu lat był rzecznikiem Komendanta Głównego Policji. W lipcu przechodzi na emeryturę. Policjant w spoczynku ma zamiar zająć się karierą akademicką – Sokołowski jest wykładowcą na Uniwersytecie Warszawskim. Nie wiadomo jeszcze, kto go zastąpi.

Od lutego 2004 roku pełnił funkcję rzecznika prasowego Komendanta Stołecznego Policji, a od 2007 roku rzecznika prasowego Komendanta Głównego Policji. Mężczyzna mimo zaledwie 42 lata na karku oraz 23 lat pracy ma prawo do pójścia na emeryturę. Ciekawe, czy będzie się ubiegał o przyznanie grupy inwalidzkiej?

[edycja]

Wszystkie informacje, jakie znaleźliśmy w internecie na temat „kariery” zawodowej Mariusza Sokołowskiego świadczyły o tym, jakoby pracę w policji rozpoczął w 2004 roku. Mówi o tym np. wpis na wikipedii dotyczący byłego już rzecznika policji. Najwyraźniej do lat „pracy” liczy się również czas, w którym był pracownikiem naukowo-dydaktycznym w szkole policyjnej. Za zamieszanie spowodowane tytułem artykułu wprowadzającym w błąd przepraszamy i obiecujemy poprawę. Wg. informacji, które pojawiły się na portalu „naTemat.pl” Sokołowski pracował w policji „tylko” 23 lata. Kto by tak nie chciał przepracować „tylko” 23 lata w zawodzie. Potem otrzymać wysoką emeryturę i jeszcze móc sobie swobodnie dorabiać.

Dopiero co Bronisław Komorowski przekonywał w kampanii, że rarytasem wyborców jest praca przez 40 lat, a potem skromniejsza emerytura, wynikająca z krótszego gromadzenia składek. Dlatego Mariusz Sokołowski niechcący stał się symbolem niesprawiedliwości systemu emerytalnego. Bo gdy 15 milionom pracującym na etacie z konieczności i grożąc upadkiem ZUS podnosi się wiek emerytalny do 67 roku życia, inni, wcale nie ciężej pracujący, korzystają z dobrodziejstw wcześniejszych emerytur. Tomasz Molga, dziennikarz naTemat.pl poprosił inspektora, aby odniósł się do komentarzy i uzasadnił czy słusznie nawet ci biurowi pracownicy powinni przechodzić na wcześniejsze emerytury. Nie odpowiedział.

Młodzi policyjni emeryci otrzymują z systemu czterokrotnie więcej niż inny przeciętny pracownik płacący składki do ZUS. Pobierają wyższą emeryturę, ale też o wiele dłużej korzystają ze świadczenia.

Internauci nie zostawiają na byłym rzeczniku policji suchej nitki. „42-letni facet (nie pracujący w szkodliwych warunkach) idzie na emeryturę. Teraz przez dobrych kilkadziesiąt lat będzie dostawał co miesiąc solidny przelew z podatków innych obywateli. Jesteśmy naprawdę bardzo hojnym krajem.

Współczesny, przeciętny 42-latek ma przed sobą jeszcze 36 lat życia – wynika z tablic życia Głównego Urzędu Statystycznego. Pracownik etatowy przeszedłby na emeryturę w wieku 67 lat, zapisany na jego koncie kapitał emerytalny ZUS rozpisałby na oczekiwane 11 lat pobierania świadczenia. Wyjdzie z tego, że miesięczna emerytura będzie stanowić około 30-40 proc. ostatniej pensji. Policjant przechodzący na emeryturę po 23 latach pracy otrzyma około 60 procent ostatniego wynagrodzenia. A te zależy od stopnia i grupy zaszeregowania. 13 grupa, do której zaliczał się Sokołowski, zarabia około 7-8 tys. złotych na rękę (dane z info.policja.pl). Trudno wyliczyć, ile wyniosły pozostałe dodatki, ale emerytura rzecznika KGP to prawdopodobnie dwa razy więcej niż 2 tys. wypłaty przeciętnego emeryta w Polsce.

Wielu policjantów wykonuje pracę, która zgodnie z metodologią Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych uznana zostałaby za ciężką. Powiedzmy, że gdyby ich praca nie przynosiła często więcej szkody niż pożytku, to nie byłaby aż tak kwestionowana. Wcześniejszą emeryturę przyznaje się np. hutnikom, o ile pracują bezpośrednio przy piecu (w temperaturze otoczenia powyżej 30 stopni), albo rybakom, bo pracują na wodzie i w wietrze. Wcześniej na emeryturę odchodzą maszyniści, uznano, że po 60 roku życia słabnie im refleks.

Tyle że za ich benefity dodatkowe składki emerytalne płacą pracodawcy: huty, firmy będące właścicielami kutrów i PKP. Inspektor Sokołowski to nie szeryf z kaburą i radarem, ale bardziej pracownik biurowy.

Obrońcy emerytury Sokołowskiego twierdzą, że policjanci już od dawna mają przywilej wczesnej emerytury. To część wynagrodzenia za ryzykowną pracę. Tymczasem niewiele osób pamięta, że podczas reformy emerytalnej w 1999 roku także policjanci weszli do powszechnego systemu ZUS i OFE. Tyle że już kilka lat później rząd Leszka Millera zawalczył o nowy elektorat 100 tysięcy policjantów plus ich rodziny.

Pamiętam jak toczyły się negocjacje. Chodziło o to, by dać jakiś bonus młodym policjantom z dużych miast. Bo za swoje wynagrodzenia mieli problem z utrzymaniem się w Warszawie. Ja i kilku ekspertów byliśmy za podwyżkami dla aspirantów. Przecież większe pieniądze tu i teraz lepiej by ich zmotywowały do pracy niż odległa przyszła emerytura. Jednak w sprawie zaczęli lobbować starsi oficerowie, którzy w swoim interesie wywalczyli wcześniejsze emerytury – wspomina Mordasewicz.

Dlatego możliwe były takie absurdy jak w Krakowie. Najmłodszy emeryt w Polsce wstąpił do policji w wieku 18 lat, uprawnienia nabył po 15 latach służby i jako 33 latek cieszył się dożywotnią pensją 1500 złotych.

Emerytura policyjna rośnie z każdym przepracowanym rokiem o 2,6 proc. podstawy wynagrodzenia. Zabawne, że za pracę w SB i innych organach PRL dodatkowo dolicza się 0,7 proc. wynagrodzenia za każdy rok. A za nastawianie karku i pracę w warunkach narażenia życia tylko o 0,5 proc. dodatkowo. Dlatego wielu policjantów lubi pracę w archiwum i szybki odskok.

Trzy lata temu zmieniono przepisy. Mundurowi, którzy wstąpili do służby po 2013 roku, nabywają uprawnienia po 55. roku życia i 25 latach służby. – Niewiele to zmieniło. Zamiast 4 razy lepszej emerytury od zwykłego etatowca, dostają „tylko” trzykrotnie więcej – komentuje Mordasewicz.

Już bez asysty eksperta można stwierdzić, że przywilej jednej grupy zawodowej to koszt innych, zwykłych podatników. Renty i emerytury policyjne wypłaca Zakład Emerytalno-Rentowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jego wydatki sięgające kilku miliardów złotych rocznie nie obciążają wprost ZUS. Wszystkie emerytury i renty mundurowe to w sumie 15 mld złotych, każde z ministerstw wypłaca je osobno (MON wojskowym , resort sprawiedliwości – prokuratorom i sędziom). Co oczywiste, te pieniądze muszą się znaleźć. Nie na ulicy, tylko w dodatkowo zebranych daninach: VAT, akcyzie i podatku dochodowym.

natemat.pl, [2] / wikipedia.org