„W ciągu ostatnich miesięcy do Telefonu Zaufania Ośrodka Interwencji Kryzysowej wpłynęło kilkanaście sygnałów dotyczących brutalnego postępowania policji w stosunku do obywateli” – alarmuje w liście do szefa mazowieckiej policji dyrektor ośrodka Włodzimierz Wolski. Podaje też dwa przykłady i prosi o szczegółowe wyjaśnienie tych spraw.
Jedna z nich dotyczy zatrzymania 16-latka w Radomiu. Zdaniem jego rodziców, chłopak i jego koledzy byli bici po głowach, żebrach, nerkach, kopani po nogach. Mieli też być zmuszani do klęczenia pod ścianą, słysząc słowa: „teraz będzie jak w Auschwitz”.
Zupełnie inaczej przedstawia tę sprawę Alicja Śledziona, rzecznik mazowieckiej policji. Według niej syn zawiadamiającej trafił do jednostki policji po tym, jak w trakcie legitymowania grupy czterech nastolatków w wieku 16-18 lat okazało się, że jeden z nich, 18-latek, jest poszukiwany.
– Pozostali o tym wiedzieli i w pierwszym etapie sprawdzeń próbowali chronić go, zgodnie potwierdzając, że jego dane są inne niż w rzeczywistości. Aby dokładnie sprawę wyjaśnić i zweryfikować dane osobowe, cała czwórka została przewieziona do komendy. Zachowywali się arogancko wobec policjantów, nie stosowali się do ich poleceń. Poszukiwany 18-latek po zakończeniu czynności służbowych został doprowadzony do placówki opiekuńczo-wychowawczej w Warszawie – mówiła Alicja Sledziona.
Jej zdaniem, bardzo agresywni byli również rodzice legitymowanych, którzy się później zgłosili z interwencją na komendę.
– Matka 16-latka twierdziła, że został pobity w taki sposób, żeby nie było śladów. Funkcjonariusze pouczyli ją, że jeśli ma zastrzeżenia do ich interwencji, ma prawo złożyć zażalenie. – informuje Alicja Śledziona.
Druga z przytaczanych przez Włodzimierza Wolskiego spraw w piśmie do szefa mazowieckiej policji dotyczy wejścia nieumundurowanych policjantów na teren posesji w Radomiu. Zdaniem skarżącej się kobiety, funkcjonariusze nie wylegitymowali się i pomimo żądania nakazu przeszukania nie okazali go.
„Gdy dobiegłam do domu, udało mi się zadzwonić na policję i zgłosić, że dwóch mężczyzn podających się za policjantów wtargnęło do mieszkania” – relacjonowała kobieta. Twierdziła też, że została wówczas zakuta w kajdanki. Była poniżana i zastraszana.
Według Alicji Śledziony, rzecznika mazowieckiej policji, nieumundurowani policjanci szukali na posesji mieszkającego tam mężczyzny poszukiwanego listem gończym i dodatkowo podejrzewanego o kradzież telefonów komórkowych.
– Funkcjonariusze okazali swoje legitymacje służbowe, lecz matka poszukiwanego mężczyzny była bardzo agresywna, nie chciała ich na początku wpuścić do środka. Później stwierdziła, że nie są prawdziwymi policjantami i wezwała na miejsce umundurowanych funkcjonariuszy, którzy potwierdzili tożsamość interweniujących policjantów – zaznacza Alicja Śledziona.
Policjantów zaniepokoiły informacje zawarte w piśmie do KWP Radom podpisanym przez pana Włodzimierza Wolskiego z 3 marca br., w którym informuje o wzroście zgłoszeń na telefon zaufania OIK o brutalnym postępowaniu policji w stosunku do obywateli. Niestety ze względu na anonimowość tych zgłoszeń reprezentowany przez niego ośrodek nie miał podstaw do podjęcia dalszych czynności.
W ciągu doby w radomskim garnizonie policjanci podejmują średnio 800 – 900 interwencji, a dodatkowo prowadzą dziesiątki tysięcy postępowań, w tym i administracyjnych. W roku 2014 na terenie garnizonu rozpatrywano 1240 skarg na czynności policjantów o bardzo różnym charakterze. Tylko 6,4 % wszystkich skarg „potwierdziło się”. A jak sprawa wygląda w skali kraju? Tylko 3,5 proc. skarg na pobicie przez policjantów prokuratura kieruje do sądu. Pozostałe umarza lub odmawia wszczęcia postępowania. To dane dotyczące łącznie: przestępstw wymuszania zeznań i znęcania się nad pozbawionym wolności (najczęściej chodzi o zatrzymanych przez policję). W przypadku wymuszania biciem zeznań statystyka jest gorsza: tylko 1,3 proc. spraw kończy się aktem oskarżenia.