Przełożeni policjanta, który miał wymachiwać po pijaku bronią, gotowi są ujawnić szereg nieprawidłowości w kartuskiej komendzie, byleby tylko nie ujawnić żadnych szczegółów czynności przeprowadzonych wobec niego. Komendant wojewódzki twierdzi też, że to co robi z bronią służbową policjant po służbie to jego prywatna sprawa. Dlaczego policjant z Sierakowic zasłużył na taką „ochronę”?

Redaktorzy portalu kartuzy.info wracają do sprawy pijanego policjanta [1] [2], który na początku marca br. miał wszcząć awanturę domową będąc pod wpływem alkoholu, a jako argumentów w dyskusji używać broni służbowej. Jak wynika z relacji mieszkańców, musiało wobec niego interweniować aż pięciu funkcjonariuszy wyposażonych w kamizelki kuloodporne. To wszystko po to, aby głównego „bohatera” zdarzenia można było odstawić do policyjnej izby zatrzymań w Kartuzach, aby mógł spokojnie wytrzeźwieć.

Interwencję wobec swojego podwładnego w wielkiej tajemnicy najwyraźniej chcą utrzymać jego przełożeni. Korespondencja, którą w tej sprawie prowadzili dziennikarze, wskazuje na to, że ich wcześniejsze obawy jakoby chciano zamieść sprawę pod dywan, są uzasadnione.

Przypomnijmy, że Komendant Powiatowy Policji w Kartuzach insp. Tadeusz Trybuś unikał udzielenia im odpowiedzi na zadane przez nich pytania zasłaniając się ważnym interesem służby.

Uznał też, że śledztwo prowadzone w tej sprawie przez Prokuraturę Rejonową w Kościerzynie nie jest wystarczającym powodem, aby wszcząć wobec policjanta z Sierakowic postępowanie dyscyplinarne. Zrobił to dopiero po upływie półtora miesiąca od incydentu, przymuszony niejako interwencją dziennikarzy. Zaraz jednak je zawiesił. Poprosili go o udostępnienie treści jego postanowień, którymi wszczął i zawiesił postępowanie. Odmówił twierdząc, że dostęp do nich może mieć tylko strona postępowania i i jej obrońca. Twierdzi też, że postępowanie choć zawieszone, to się cały czas toczy.

Z kolei pełniący obowiązki Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gdańsku insp. Marian Szlinger nie widział żadnych przeszkód, aby wskazać podstawę wszczęcia postępowania dyscyplinarnego wobec policjanta z Sierakowic. Z udzielonej przez niego informacji wynika, że komendant Trybyś postępowanie wszczął, gdyż uznał że funkcjonariusz nie kierował się zasadami współżycia społecznego, nie zachowywał się tak, aby jego działania mogły być przykładem praworządności, co mogło powodować obniżenie zaufania do policji, jak również nie respektował prawa drugiego człowieka do życia, inicjował, stosował lub tolerował tortury, czy nieludzko i poniżająco potraktował inne osoby.

Odmówił jednak udzielenia odpowiedzi na pytania o to, gdzie funkcjonariusz policji z Sierakowic przechowywał broń służbową oraz czy zabezpieczono ją owej feralnej nocy podczas jego zatrzymania. Uważa bowiem, że ujawnianie takich informacji naraziłoby funkcjonariusza na niebezpieczeństwo i mogłoby zakłócić porządek publiczny. Uznał też, że wszelka działalność podejmowania przez funkcjonariusza w czasie, kiedy nie pełni służby nie odnosi się do jego publicznej sfery działalności. Według niego prywatną sprawą funkcjonariusza jest to czy został zatrzymany, w jakim stanie, z jakiego powodu i czy miał w czasie zatrzymania przy sobie broń służbową.

Komendant powiatowy i komendant wojewódzki, aby chronić „prywatność” funkcjonariusza, nie cofnęli się nawet przed ujawnieniem nieprawidłowości jakie panują na komendzie w Kartuzach.

Z protokołu z przeprowadzonej kontroli wynika, że kontrolerzy już w ubiegłym roku zauważyli nieprawidłowości w przydzielaniu i przechowywaniu broni palnej w kartuskiej komendzie. Kontrola wykazała też, że dyżurni mają problem z ewidencjonowaniem broni palnej i amunicji, a kilkunastu policjantów nie posiadało zgody upoważniającej ich do przechowywania broni palnej w miejscu zamieszkania. W kartuskiej komendzie nie były także prowadzone obowiązkowe okresowe kontrole broni w miejscu zamieszkania policjantów.

Mimo szeregu zaniedbań komendanci nadal uważają, że wszystko jest w porządku i podkreślają, że na kartuskiej komendzie są przestrzegane zasady przyznawania i użytkowania broni palnej. Komendant Trybuś odmawia jednak udostępnienia informacji o tym, w jaki sposób zrealizował zalecenia pokontrolne. Pytanie, na czym opiera swoje twierdzenia komendant wojewódzki skoro kontrolujący nie ustalili nawet, gdzie jest i jak jest przechowywana cała broń i amunicja, która jest własnością tutejszej jednostki. Jeśli opiera je na protokole pokontrolnym wspomnianym powyżej, to można odnieść wrażenie, że nawet go nie przeczytał.

Zdumiewa pewność komendantów, gdyż wynika z niej, że na komendzie może panować bałagan odnośnie broni służbowej. Nie powinny więc nas dziwić tragedie z udziałem policjantów, których w ostatnich latach mogliśmy być świadkami. Nie dalej jak rok temu w Kartuzach od rany postrzałowej z broni służbowej zginął 30-letni funkcjonariusz. Popełnił samobójstwo. W ubiegłym roku w Polsce odnotowano aż kilka przypadków rozszerzonych samobójstw, czyli zastrzelenia rodzin przez policjantów. Czy w tym przypadku też musi dojść do tragedii? Można odnieść wrażenie, że komendantów nie interesuje, jak i w jakim celu ich podwładni używają broni służbowej po godzinach pracy. Co więcej, uważają, że jest to ich prywatna sprawa a ujawnienie, czy ich podwładni przestrzegają obowiązujących zasad, mogłoby narazić ich na niebezpieczeństwo.

Jesteśmy przekonani, że nikt o zdrowych zmysłach nie włamywałby się do mieszkania, którego właściciel posiada broń i potrafi jej użyć. To raczej funkcjonariusz, który pod wpływem alkoholu sięga po broń służbową, stanowi zagrożenie dla innych osób. Z punktu widzenia bezpieczeństwa publicznego ważne jest to, aby mieszkańcy Sierakowic wiedzieli, czy wtedy gdy ich sąsiad policjant spożywa alkohol można bezpiecznie wychodzić z domu.

Dwa miesiące temu komendant Trybuś, choć portalowi kartuzy.info odmówił takiej informacji, ujawnił innym mediom, że odebrał broń „bohaterowi” z Sierakowic. Dlaczego więc wtedy informacja o tym, że policjant posiada broń nie była dla niego zagrożeniem, a dziś mogłaby narazić go na niebezpieczeństwo? Czy broń została już policjantowi zwrócona?

Podążając tokiem myślenia komendanta wojewódzkiego, policjant po służbie jest osobą prywatną, ale mogącą do celów prywatnych używać broni służbowej, a takie rozumowanie, chyba niezgodne z prawem, może i powinno budzić niepokój i obawy społeczeństwa.

Obserwując zachowanie komendanta powiatowego, jak i wojewódzkiego można odnieść wrażenie, że w ich opinii najwyraźniej policjanci są jedynie od egzekwowania przestrzegania prawa od innych, a ich ono nie obowiązuje. Normalny człowiek po jakimkolwiek incydencie z bronią co najmniej straciłby uprawnienia. Policjanta zaś chroni się za wszelką ceną, trzyma pod kloszem i opatruje klauzulą prywatności i tajności. Chroni się go przed społeczeństwem, zamiast społeczeństwo przed nim.

Zdumiewa, że komendanci powiatowy, jak i wojewódzki, którzy powinni dbać o wizerunek swojego garnizonu i budować zaufanie społeczeństwa do policji, są w stanie zaprzepaścić sumienną pracę kilkudziesięciu policjantów, byle tylko ochronić jednego. Obaj komendanci zamiatając tę sprawę pod dywan i demaskują tym zakłamanie instytucji policji.

Gdyby w podobnej sytuacji zatrzymany został zwykły człowiek, to dziś zapewne czekałby na rozstrzygnięcia w swojej sprawie w areszcie i nikt w policyjnej izbie zatrzymań nie serwowałby mu na kaca kawy.

Jak daleko posuną się komendanci w celu ochrony podwładnego albo własnych błędnie podjętych decyzji?

Dziennikarze portalu kartuzy.info deklarują, że sprawy nie pozostawią i będą się jej dalej bacznie przyglądać.

Anna Lehmann, Bartosz Kitowski / kartuzy.info