Jeden uderzył go w twarz, a potem wspólnie z kolegą przewrócił na ziemię i obaj kopali po całym ciele. Tak Zbigniew Ciszewski opisuje atak, do którego miało dojść w nocy 9 marca przed restauracją „Łaźnia” w Świdnicy. W napastnikach jego znajoma rozpoznała dwóch policjantów.

W sobotę o 22.30 wybrałem się ze znajomą do restauracji. Wieczór w pewnym momencie zaczęli zakłócać dwaj mężczyźni w wieku około 30 lat. Obaj byli pijani. Zaczepiali znajomą, robili niewybredne propozycje. Nie reagowali na żadne prośby, wreszcie nie wytrzymałem i – nie ukrywam – dość wulgarnie kazałem im się odczepić. Trochę się uspokoili. Tuż przed 3 rano razem ze znajomą postanowiliśmy wracać. Kiedy wyszedłem na zewnątrz, dostałem niespodziewany cios w twarz, potem posypały się kopniaki. To byli ci dwaj mężczyźni. Próbowałem z samochodu wyjąć jedno z narzędzi, żeby się bronić, ale nie zdążyłem. Napastnicy zniszczyli w aucie lusterko, a mnie przewrócili na ziemię i dalej kopali. Znajoma krzyczała, wołała, żeby przestali, ale żadnej reakcji. Próbowała bez skutku dodzwonić się na komendę. W pewnym momencie obaj mężczyźni uciekli. Jeden odjechał taksówka, drugi pobiegł do parku.

bezkarnosc policji

Jak twierdzi Zbigniew Ciszewski, kobieta w jednym z napastników rozpoznała mieszkającego niedaleko niej policjanta. W kilkanaście minut ustalili, że drugi także jest policjantem. Mężczyzna długo próbował wezwać patrol, jednak telefony 997 i 112 milczały. Udało mu się dodzwonić dopiero po kilkunastu minutach. Policja przyjechała po godzinie, a funkcjonariusze nie chcieli przyjąć zawiadomienia o pobiciu.  On sam najpierw pojechał do szpitala, gdzie po przebadaniu lekarz wystawił informację o obrażeniach. Stwierdził liczne siniaki, otarcia i pęknięcie wargi. Świdniczanin pojechał na komendę i chciał złożyć doniesienie.

Oficer dyżurny nie chciał przyjąć zgłoszenia, twierdził, że jestem pijany. Owszem, wypiłem kilka drinków, ale przecież to nie jest zabronione! Nie zataczałem się, byłem przytomny. Dopiero jak zagroziłem, że zawiadomię komendę wojewódzką, podziałało. Zeszła policjantka, która przyjęła zawiadomienie, a po południu ja i moja znajoma złożyliśmy obszerne wyjaśnienia. Nie rozumiem tylko, dlaczego patrol natychmiast nie pojechał po napastników, nie zatrzymał ich. Podaliśmy ich nazwiska, adresy. Wygląda na to, że po prostu chronią swoich kolegów! Cały czas miałem wrażenie, że to mnie traktują jak bandytę.

W Komendzie Powiatowej Policji zostało wszczęte postępowanie wyjaśniające, prokuratura wszczęła postępowanie w kierunku pobicia i uszkodzenia mienia.

swidnica24.pl