Rozebrał zatrzymanego, a później uderzał go policyjną pałką w pośladki i uda. Przystawił mu też pistolet do głowy. Innym razem pobił pałką mężczyznę skutego kajdankami. Jackowi Ł., 39-letniemu policjantowi z Sycowa grozi do pięciu lat więzienia.

– Ja błagałem o litość, krzyczałem, darłem się, żeby przestał. A on tak jakby się nakręcił: bił, bił i bił – opowiada Arkadiusz Sobolewski. Mężczyzna oskarża policjanta o brutalne pobicie na komisariacie w Sycowie koło Wrocławia. Na dowód pokazuje szokujące zdjęcia siniaków. Policja twierdzi, że pan Arkadiusz… stawiał opór.

Do zdarzenia doszło w maju 2013 r na stacji benzynowej w Sycowie. Grupa mężczyzn wszczęła awanturę. Jednym z bijących się był Arkadiusz Sobolewski. W pewnym momencie w grupę, która się szamotała, wszedł jeden chłopak. Arkadiusz popchnął go. Chłopak uderzył głową o studzienkę. Kolega Arka, Mateusz podjechał samochodem i zabrali go na pogotowie. Arek na pogotowiu powiedział, że uderzył tego chłopaka niechcący, bo wszedł w grupę, w której się bili. Przyjechała jego matka, okazało się, że jest on osobą głuchoniemą.

I za chwilę wleciała policja, nawet nie wiedziałem, że to policja. Z tyłu tylko poczułem uderzenie w ramię, wykręcili mi rękę i założyli kajdanki. Rzucili mnie na ziemie i zaczęli dusić – twierdzi pan Arkadiusz.

Mężczyzna został przewieziony na komisariat i umieszczony w pomieszczeniu przejściowym dla zatrzymanych. Po jakimś czasie do pomieszczenia tego wszedł funkcjonariusz Jacek Ł., który ściągnął zatrzymanemu spodnie i bieliznę, a następnie co najmniej kilkanaście razy, ze znaczną siłą uderzył Arkadiusza S. pałką służbową w odkryte części ciała: w pośladki, biodra i uda, a także, przykładając mu do głowy pistolet, groził mu pozbawieniem życia. Na koniec uderzył pokrzywdzonego pięścią w prawe ucho.

Jeden policjant przyszedł do mnie i ściągnął mi spodnie z bielizną razem. Zaczął mnie katować. Nie pamiętam do ilu, dwadzieścia pał może policzyłem, zemdlałem – opowiada pan Arkadiusz. – Ciężko o tym mówić… Bałem się, że mnie zabiją, że już nie zobaczę swojego syna. Po prostu bili, bili, bili.

Policjant, którego wskazuje Arkadiusz Sobolewski jest rozpoznawalną osobą w Sycowie. Ma niebanalne hobby: trenuje boks.

Nie mówię, że jestem święty. Wdawałem się w bójki, w kradzieże, w różne rzeczy. Ale po tym wszystkim groził mi wyrok, trafiłem do aresztu na trzy miesiące, wyszedłem i przysiągłem sobie, że wezmę się za siebie, bo to nie dla mnie życie. I tak się stało. Wyjechałem za granicę, tam miałem inne życie, zacząłem odkładać, inaczej myśleć. Po tym zajściu na stacji pojechałem do rodziców tego mężczyzny przeprosić. Powiedziałem, że wypiłem alkohol – mówi pan Arkadiusz.

Prokuratura, gromadząc materiał do tej sprawy, odkryła również, że kilka miesięcy po tym zdarzeniu policjant pobił służbową pałką innego zatrzymanego. Jej użycie było nieuzasadnione, bo Mateusz K. był skuty kajdankami. Ponadto w nocy 12 października 2013 r. Jacek Ł. umyślnie nie dopełnił obowiązków przez to, że po faktycznym zatrzymaniu Mateusza K. nie sporządził protokołu zatrzymania jego osoby oraz nie pouczył zatrzymanego o przysługujących mu uprawnieniach, w tym o prawie do złożenia zażalenia na zatrzymanie i prawie do żądania przeprowadzenia badania lekarskiego.

Policjant nie przyznaje się do winy. Nie chciał też składać wyjaśnień. Grozi mu kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

wroclaw.gazeta.pl, olesnica24.com