Jeden ranny w stanie krytycznym w szpitalu, dziesiątki aresztowanych, stan wyjątkowy i napięta sytuacja, grożąca w każdej chwili wybuchem niepokojów społecznych ? to bilans demonstracji w amerykańskim Ferguson. Rok temu biały policjant zastrzelił tam w niejasnych okolicznościach czarnoskórego nastolatka, co wywołało ogromny kryzys na tle rasizmu w całych Stanach Zjednoczonych.
Lokalne władze w Ferguson ogłosiły stan wyjątkowy. Przedstawiciel władz hrabstwa St. Louis Steve Senger powiedział, że podjął decyzję o ogłoszeniu stanu wyjątkowego, ponieważ „istnieje zagrożenie dla ludzi i mienia”.
W niedzielę, po całym dniu raczej pokojowych demonstracji, obchody rocznicowe zamieniły się w konfrontację z policją, gdy funkcjonariusze próbowali rozpędzić tłum blokujący ruch drogowy. Kulminacją starcia była strzelanina.
Na specjalnej konferencji prasowej zwołanej tuż po tym jak amerykańskie i światowe media obiegła wieść o kolejnej strzelaninie na słynnej West Florissant Avenue w Ferguson, na przedmieściach St. Louis, szeryf policji lokalnego hrabstwa, Jon Belmar, ogłosił, iż „doszło do wymiany ognia pomiędzy dwoma grupami”, a także, iż później, „podejrzany” (chodzi o zastrzelonego, zakutego w kajdanki czarnoskórego chłopaka) „był podejrzewany o posiadanie broni” („was believed to have a gun”). Według relacji Belmara, po rzekomej strzelaninie „podejrzany” oddalił się od demonstracji i napotkał patrol policji w nieoznakowanym samochodzie typu SUV. Wówczas Harris miał wyciągnąć broń i oddać strzały w stronę policjantów. Wówczas policjanci mieli, chroniąc własne życie, zabić chłopaka.
Wątpliwości – mówiąc oględnie – wzbudza fakt, iż samochód nie został w żaden sposób uszkodzony, a policjanci, którzy mieli być ofiarą napaści, nie odnieśli najmniejszych nawet obrażeń. Belmar był uprzejmy dodać, iż kamery policyjnego samochodu nie zarejestrowały zajścia („były wyłączone”), a sami funkcjonariusze nie byli zaopatrzenie w „body cams”, czyli przenośne rejestratory wideo umieszczane na mundurach.
Mężczyzna, zidentyfikowany jako Tyrone Harris, znajduje się obecnie w szpitalu, w stanie krytycznym. Postawiono mu cztery zarzuty, w tym „napaści na funkcjonariusza bezpieczeństwa publicznego” i strzelania do pojazdu. Wyznaczono mu kaucję w wysokości 250 tys. dolarów.
Ojciec zatrzymanego twierdzi, że jego syn nie miał broni. – Uciekał, by ratować swoje życie, bo ktoś do niego strzelał – powiedział Reutersowi Tyrone Harris senior.
9 sierpnia 2014 roku Brown został zastrzelony przez białego policjanta Darrena Wilsona na ulicy w Ferguson, jednego z przedmieść aglomeracji St. Louis. Okoliczności tej tragedii do dzisiaj pozostają niejasne, ale fakt, iż czarnoskóry nastolatek zginął od kuli białego policjanta stał się powodem długotrwałych burzliwych demonstracji i rozruchów, nie tylko w Ferguson, ale w całej Ameryce.
Protestowano przeciwko brutalności policji bowiem do podobnych incydentów jak w Ferguson doszło, zarówno wcześniej, jak i później, w wielu innych miastach USA, m.in. w Nowym Jorku, Cincinnati, Baltimore i Charleston. We wszystkich tych przypadkach ofiarą brutalności policji był czarnoskóry, nieuzbrojony mężczyzna.