Citroen jumper stał w sobotę około godz. 14 na środku drogi prowadzącej przez las z alei Kazimierza Wielkiego w kierunku działek na Rybnicy. Według świadków miał włączone światła i silnik. Za kierownicą siedział mężczyzna. Zwrócił uwagę spacerowiczów i innych kierowców, którym citroen zatarasował przejazd.
– Mężczyzna siedział za kierownicą. Wyglądał bardzo niewyraźnie. Mówił, że ma cukrzycę. Na miejsce przyjechała karetka. Lekarz powiedział, że to nie cukrzyca, tylko alkohol – mówi DDWloclawek kobieta, która była świadkiem sytuacji.
Policjanci, którzy pojawili się na miejscu, stwierdzili, że mężczyzna rzeczywiście jest pijany. Miał blisko 2,6 promila! 45-latek faktycznie jest chory na cukrzycę. Odwieziono go do szpitala. Jak informuje policja, citroen został przekazany osobie wskazanej przez 45-latka, który jest właścicielem auta.
Czy kierowca dojechał po pijanemu na leśną drogę do Rybnicy? Zdaniem policji, tego nie można sprawdzić.
– Samochód nie był w ruchu i nie ma świadków na to, że mężczyzna nim jechał. Monitoringu tam nie ma. Ten mężczyzna mógł na to miejsce zostać przywieziony przez kogoś innego – mówi Lidia Popielińska z Zespołu Komunikacji Społecznej Komendy Miejskiej Policji.
– Policjanci uważają więc, że ten człowiek dojechał na tą drogę jako trzeźwy, stanął na jej środku i zaczął pić doprowadzając się do stanu 2,5 promila, albo, że ktoś przywiózł go tam pijanego, czy trzeźwego i zostawił w samochodzie na środku drogi – dziwi się będąca świadkiem sytuacji kobieta, z którą weryfikujemy policyjne ustalenia.