Tekst został przysłany na naszą skrzynkę mailową. Policja we Wrocławiu odmówiła przyjęcia zgłoszenia zaatakowanej kobiety – pomogły jej za to przechodzące obok osoby.

Właśnie trwa kampania „16 dni przeciwko przemocy wobec kobiet”, a zaledwie dwa tygodnie temu: 20 listopada na ulicy Pomorskiej zostały zaatakowane dwie młode kobiety.

Pijany chłopak zaczepiał je, szarpał, w końcu chwycił jedną za plecak i nie chciał puścić. Było około godziny 18:00, a miejsce to jest bliskie centrum miasta. Zatrzymało się wielu przechodniów – głównie kobiety, a także jeden obcokrajowiec. Próbowali przekonać napastnika, aby puścił dziewczynę i sobie poszedł ten jednak nie reagował. Jedna z dziewczyn obserwujących całe zdarzenie zadzwoniła na numer alarmowy 997, długo próbowała przekonać dyspozytorkę aby przysłała patrol, ta była jednak przeciwna (pomimo że komisariat znajduje się dwie przecznice dalej).

Sytuacja przeciągała się, wszyscy robili się coraz bardziej nerwowi. Do pijanego chłopaka podeszli jego znajomi prosząc go by odszedł, ten jednak wciąż nie chciał puścić dziewczyny. W końcu dziewczyny oddzieliły napastnika od ofiary, ta poprosiła dyspozytorkę (która wciąż prowadziła rozmowę o sytuacji) o przysłanie patrolu – jednak dyspozytorka odmówiła przyjęcia wezwania – twierdząc że sytuacja jest już rozwiązana.

Po rozłączeniu się napastnik opluł dziewczynę i udał się w stronę Nadodrza. Zaatakowane dziewczyny postanowiły zgłosić sprawę na komisariat osobiście – pięciu świadków udało się razem z nimi na komisariat na ul. Rydygiera. Tam policja przyjęła zgłoszenie i uznała, że wyśle patrol na poszukiwanie sprawcy (!).

Nie znaleźli go jednak. Policja nie chciała przesłuchać świadków.

Będąc świadkiem tej sytuacji, bierności i lekceważącego stosunku policji chciałam bardzo podziękować dziewczynom, które zatrzymały się na ulicy i udowodniły, że solidarność kobiet jest jedynym skutecznym narzędziem przeciwko przemocy – przemocy nie tylko fizycznej i psychicznej, ale także przemocy państwa.