Jest w Ameryce nowa tradycja, która narodziła się zaledwie kilka lat temu, ale stała się już – o zgrozo! – niemal tak popularna jak choinka, św. Mikołaj i prezenty. Chodzi o tzw. elfa na półce.
Po angielsku brzmi to całkiem sympatycznie, bo się rymuje: „elf on the shelf”. Nie tylko nazwa, ale również postać rzeczonego elfa, powielana na niezliczonych obrazkach, sprzedawana w postaci maskotek, puzzli itp., wydaje się zdecydowanie sympatyczna – jest to niewinny mały chłopaczek w czerwonym kombinezonie i długiej czapce z pomponem podobnej do czapki św. Mikołaja.Jednakże nie dajcie się zwieść pozorom! Elf na półce to jedna z najbardziej obrzydliwych i niebezpiecznych postaci, które pojawiają się w Ameryce w okolicach Bożego Narodzenia. Co gorsza, nie chodzi o pojedynczego szkodnika, tylko całą wielomilionową armię, bo rzekomo każde dziecko ma swojego własnego elfa na półce. Elf zdaje Mikołajowi szczegółowy raport.
Winę za to wszystko ponoszą dwie pozornie niepozorne kobiety – Carol Aebersold i jej córka Chanda Bell – które napisały w 2005 roku książkę dla dzieci pod tytułem „Elf on the Shelf”. Wymyśliły ją przy porannej herbacie i wydały własnym sumptem, bez pomocy żadnego profesjonalnego wydawnictwa. Przeczytamy w niej, że każde dziecko ma swojego elfa, który codziennie obserwuje je z ukrycia, najczęściej z jakiejś półki. Wieczorem, kiedy dziecko pójdzie już spać, elf udaje się na biegun północny, do swojego mocodawcy, czyli św. Mikołaja, i zdaje mu szczegółowy raport. Na podstawie tych codziennych raportów św. Mikołaj decyduje potem, które dzieci były grzeczne – i zasługują na prezent – a które nie.
„Elfy na półce” są więc niczym innym jak donosicielami, kapusiami tudzież szpiclami, które prowadzą nieustanną, zakrojoną na ogromną skalę inwigilację milionów amerykańskich dzieci. A jednak w USA mało kto to zauważa. Mali szpiedzy św. Mikołaja są powszechnie lubiani i bezrozumnie promowani.
Bądź grzeczny, bo „elf na półce” patrzy!
Do dzisiaj sprzedało się ponad sześć milionów egzemplarzy „Elfa na półce”. W 2011 roku telewizja CBS nakręciła film na podstawie książki. W 2012 roku ogromny napompowany „elf na półce” niesiony był ulicami Manhattanu podczas dorocznej parady Macy’s z okazji Święta Dziękczynienia. Wrósł w amerykańską kulturę tak, że już pewnie zostanie w niej na zawsze. Rodzice, którzy przed świętami są szczególnie zabiegani, często strofują najmłodsze dzieci: – Bądź grzeczny, bo „elf na półce” patrzy! I jak tak dalej pójdzie, to nie dostaniesz prezentu!
Wydawałoby się, że okazją do opamiętania i refleksji nad elfomanią będzie wielka afera rozpętana w 2013 roku przez Edwarda Snowdena, byłego pracownika NSA, czyli amerykańskiego wywiadu elektronicznego. Uciekł on do Rosji i ujawnił, że rząd USA prowadzi masową inwigilację internetu i telefonów milionów ludzi w Ameryce i poza jej granicami. Notabene – kilka dni temu, czyli w Wigilię Bożego Narodzenia, NSA po cichutku ujawniła raport o nadużyciach w programach inwigilacji (musiała to zrobić, bo obrońcy prawa do prywatności zażądali tego na mocy amerykańskiej ustawy o jawności w życiu publicznym). W ten sposób dowiedzieliśmy się, że niektórzy pracownicy NSA podsłuchiwali swoje kochanki albo gromadzili dane na temat numerów telefonów, pod które dzwonili ich małżonkowie, itp.
Elf oswaja dzieci z inwigilacją
Jednak – wracając do „elfa na półce” – opamiętania nie ma, są tylko pojedyncze głosy daremnie wołające na puszczy. Prof. Laura Pinto z Univeristy of Ontario twierdzi, że „’elf na półce’ przygotowuje młode pokolenie do życia w społeczeństwie poddanym powszechnej inwigilacji”.
– Dzieci uczą się ślepego posłuszeństwa i rezygnacji z prywatności na rzecz zewnętrznej, hegemonicznej siły – mówi kanadyjska uczona. – Jeśli jako dziecko uważasz, że jest cool, kiedy elf cię podgląda i donosi na ciebie św. Mikołajowi, to potem jako dorosły uznasz, że jest cool, kiedy NSA cię obserwuje i donosi wszystko rządowi…
Oczywiście gloryfikacja totalnej inwigilacji to niejedyny problem z „elfem na półce”. Jeszcze gorsza – jak zauważa np. Kesley McKinley na portalu Vox – jest demoralizacja dzieci, które uczą się, że np. bicie młodszej siostry jest niewskazane tylko dlatego, że są stale obserwowane i mogą nie dostać prezentu. A co, kiedy nikt ich nie widzi? Wtedy hulaj dusza, elfa nie ma!
Taki stan bezkarności trwa przez długich 11 miesięcy, bowiem po Bożym Narodzeniu „elf na półce” znika i wraca dopiero po Święcie Dziękczynienia, czyli w listopadzie, aby rozpocząć nowy sezon inwigilacji.