Policjant z zabrzańskiej komendy przywłaszczał pieniądze, które zajmował podejrzanym jako zabezpieczenie majątkowe prowadzonych dochodzeń. – Wszystko przegrałem w kasynie – przyznał śledczym.
Sprawa wyszła na jaw przez przypadek. W styczniu zeszłego roku zabrzański sąd upomniał się o 600 zł grzywny, jaką miał zapłacić skazany za drobne przestępstwo Alfred P. Zdumiony mężczyzna odpisał, że przecież taką kwotę policja zajęła mu tuż po zatrzymaniu, właśnie na poczet grzywny. – W aktach sprawy nie ma żadnego potwierdzenia tego faktu – odpowiedział sąd i zagroził, że jeśli pieniądze nie wpłyną na czas, sprawa trafi do komornika.
Wściekły Alfred P. poszedł więc na komendę w Zabrzu i zażądał wyjaśnień. Pokazał pokwitowanie, z którego wynikało, że rzeczywiście zajęto mu 600 zł. Okazało się, że dokument wystawił 50-letni aspirant sztabowy Mirosław B. – ważna persona, bo w komendzie kierował komisją zakładową NSZZ Policjantów. Z jego zdaniem musiał się liczyć nawet sam komendant miejski.
Zabrał co najmniej 11 tys. zł
Policja zawiadomiła o sprawie Prokuraturę Okręgową w Gliwicach, która wszczęła śledztwo w sprawie przywłaszczenia pieniędzy przez Mirosława B. Ustalono, że szef związku, pracując jako dochodzeniowiec, co najmniej kilkanaście razy przywłaszczył pieniądze zabierane podejrzanym. Tylko w kilku przypadkach wystawił pokwitowanie, a oryginały niszczył i nie wysyłał do prokuratury. – Mirosław B. działał w celu osiągnięcia korzyści majątkowej – potwierdza prokurator Michał Szułczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Z wyliczeń śledczych wynika, że policyjny związkowiec przywłaszczył co najmniej 11 tys. zł. W kilku przypadkach nieświadomi niczego podejrzani po wydaniu wyroku skazującego mieli z tego powodu wszczęte egzekucje komornicze.
Aspirant Mirosław B. przyznał się do winy. Stwierdził, że jest uzależniony od hazardu i pieniądze przegrał w kasynie lub na automatach. Nie potrafił powiedzieć, w ilu prowadzonych przez siebie sprawach złamał prawo. Gliwicka prokuratura skierowała przeciwko niemu dwa akty oskarżenia, ostatni 7 maja. Mirosław B. nie chciał jednak procesu i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Sąd się na to zgodził i skazał go na trzy lata więzienia w zawieszeniu. Mirosław B. musi też zwrócić podejrzanym zagarnięte przez siebie pieniądze i zapłacić koszty postępowania. Ciekawe ile dostałby cywil na kradzież 11 tys. złotych, biorąc pod uwagę to, że niektóre ofiary policyjnego złodzieja miały przez niego postępowania komornicze.
„Był bardzo dobrym szefem związku”
Aspirant sztabowy nie jest już członkiem NSZZ Policjantów. Rafał Jankowski, wiceprzewodniczący zarządu wojewódzkiego NSZZ Policjantów w Katowicach zaznaczył jednak, że Mirosław B. był bardzo dobrym i sprawnym szefem związku w zabrzańskiej komendzie.
W zeszłym roku w śląskim garnizonie liczącym 12 tysięcy policjantów funkcjonariusze popełnili 699 przestępstw, wykroczeń lub przewinień dyscyplinarnych. W 489 przypadkach odstąpiono od wymierzenia kary, przeprowadzając z nimi wyłącznie rozmowy dyscyplinujące.
Jednym z głównych grzechów mundurowych wciąż jest korupcja. Łapówki, jakie biorą stróże prawa, nie są wysokie, bo oscylują w granicach od kilkudziesięciu do kilkuset złotych – głównie za przymknięcie oka na wykroczenia drogowe. Czasami policjanci wręcz wymuszają łapówkę. Tak było np. w Sosnowcu, gdzie mundurowi zatrzymywali tiry i wytykając kierowcom drobne błędy, straszyli zabraniem dowodu rejestracyjnego. Zdarza się, że policjanci wsiadają po pijanemu za kierownicę. Przykładem jest podoficer z Dąbrowy Górniczej, która wracając ze zorganizowanej przez komendę imprezy, potrąciła na przejściu dla pieszych kobietę i uciekła z miejsca zdarzenia. Z kolei pijany wywiadowca z Sosnowca poszedł do pubu ze służbowym pistoletem. Podczas zabawy został pobity i sprawcy ukradli mu broń, której potem musiało szukać kilkuset funkcjonariuszy.