Dziennikarze portalu kartuzy.info mocno wzięli się za sprawę policjanta z Sierakowic, który w stanie upojenia alkoholowego groził swojej rodzinie służbową bronią. O jego sprawie można poczytać na naszej stronie: [1], [2], [3]. Przedwczoraj pojawił się kolejny tekst odnoszący się do wydarzeń, do których doszło w Sierakowicach.
Bezkarność policjanta, czy bezmyślność jego przełożonych i prokuratury?
Policjant z Sierakowic będąc pod wpływem alkoholu groził rodzinie pozbawieniem życia za pomocą broni służbowej i nie poniósł za to żadnych konsekwencji. Zarówno komendant powiatowy, jak i wojewódzki zaciekle bronią swojego podwładnego i jego „prywatności”, choć Komendant Główny Policji ma co do tego odmienne zdanie. Podstaw do karania nie widzi też prokuratura. Kto rządzi organami ścigania w Kartuzach i Kościerzynie? Komendanci i prokuratorzy, czy sierżant z Sierakowic?
O sprawie pisaliśmy już kilkukrotnie. Niekwestionowane do tej pory jest to, że policjant z Sierakowic na początku marca br. będąc pod wpływem alkoholu wszczął awanturę domową i groził śmiercią rodzinie. Aby podkreślić powagę swoich argumentów używał broni służbowej. Rutynowe zawiadomienie o przemocy domowej zakończyło się akcją jak w amerykańskich filmach ponieważ dla poskromienia awanturnika wysłano aż pięciu funkcjonariuszy wyposażonych między innymi w kamizelki kuloodporne i inne akcesoria antyterrorystyczne.
To wszystko po to, aby głównego „bohatera” zdarzenia można było odstawić do policyjnej izby zatrzymań w Kartuzach, aby mógł wytrzeźwieć, spokojnie się wyspać i napić kawy.
Policjant za przemoc domową zakończoną zatrzymaniem w świetle prawa powinien mieć co najmniej postępowanie karne z art 207 kk, a za używanie niezgodnie z zasadami i pod wpływem alkoholu broni służbowej w stanie nietrzeźwości co najmniej zarzuty prokuratorskie z art. 51 ustawy o broni i amunicji, nie mówiąc o groźbach pozbawienia życia ściganych z art. 190 kk. Oczywiście ręka rękę myje, władza traktuje dobrze swoje psy. Co zrobiono by ze zwykłym obywatelem straszącym inne osoby pistoletem wolimy nie myśleć, bo jak wynika z doniesień medialnych organy ścigania i sądy izolują w areszcie nawet takich „bandytów”, którzy grożą innym osobom pistoletem namalowanym na kartce.
Tymczasem sierżant sztabowy z Sierakowic nie dość, że w żaden sposób nie został pociągnięty do odpowiedzialności, to jeszcze uzyskał pełną ochronę swoich przełożonych. Zarówno komendant powiatowy w Kartuzach, jak i wojewódzki, zaciekle kryją funkcjonariusza i bronią się przed udzieleniem informacji o konsekwencjach jakie wyciągnęli z tego zdarzenia.
Komendant powiatowy zasłania się „ważnym interesem służby” i „bezpieczeństwem funkcjonariusza”. Szef pomorskiego garnizonu policji poszedł nawet krok dalej podkreślając, że to co policjant robi po służbie z bronią służbową jest jego prywatną sprawą. Z korespondencji prowadzonej z redakcją wynika, że zdaniem obu komendantów policjant ma pełne prawo stosować przemoc wobec rodziny i używać do tego broni służbowej, która po godzinach pracy, staje się jego prywatną bronią.
Odmienne zdanie na ten temat ma Komendant Główny Policji, który wyraźnie wskazał komendantowi wojewódzkiemu, że policjant jest funkcjonariuszem publicznym w pracy i po pracy a broń jest majątkiem publicznym i nie ma możliwości aby funkcjonariusz używał jej „prywatnie”. Po jego interwencji dowiedzieliśmy się, że „niebezpiecznemu” policjantowi po raz kolejny cofnięto zgodę na posiadanie broni poza służbą i nie może już jej przechowywać w domu.
W zachowaniu swojego podwładnego Komendant Powiatowy Policji w Kartuzach nie dopatrzył się jednak żadnych uchybień. Nie wszczął wobec niego nawet postępowania dyscyplinarnego, nie mówiąc o skierowaniu sprawy do prokuratury.
Zawiadomienie do prokuratury o groźbach pozbawienia życia złożyła dopiero zdesperowana żona policjanta. Prokurator Okręgowy w Gdańsku przekazał sprawę do prowadzenia Prokuraturze Rejonowej w Kościerzynie. Nasze źródła już wówczas twierdziły, że nic z tego nie będzie, gdyż żona szybko została przekonana przez „kolegów” męża, że lepiej będzie dla niej, gdy się z tego zawiadomienia wycofa. Podobno nawet specjalna delegacja z Kartuz wybrała się do Kościerzyny, aby przekonać prokuratora o braku przestępstwa.
Jak zwykle postanowiliśmy zweryfikować informacje i dowiedzieć się o dalszych losach zawiadomienia. Po zaledwie dwóch miesiącach śledztwa zostało ono umorzone. Odmówiono nam wglądu do postanowień prokuratury, a jedynie otrzymaliśmy kartkę z informacją o tytułach stron znajdujących się w aktach. Prokurator Rejonowy w Kościerzynie Mariusz Duszyński nie chciał nawet ujawnić podstawy prawnej umorzenia postępowania. Poinformował nas jedynie, że świadkowie odmówili składania zeznań.
Prokuratura najpewniej nie zauważyła, że zmienił się stan prawny i po złożeniu zawiadomienia, nie potrzebuje dalej słuchać pokrzywdzonych. Tym bardziej, że ma lub powinna mieć do dyspozycji zeznania ciężkozbrojnych policjantów, którzy przybyli na interwencję, osób które przyjmowały go na „dołek” i oficerów, którzy wysłali policjantów na wyjazd z Kartuz do Sierakowic.
Nie chce nam się wierzyć, że wszyscy uczestniczący przy zatrzymaniu sierżanta z Sierakowic – funkcjonariusze, dyżurny, szef izby zatrzymań – pozostają z nim w tak szczególnych i bliskich związkach, aby mogli skorzystać z odmowy składania zeznań. Nie wierzymy też, że wszyscy są jego bliskimi krewnymi.
Nasi informatorzy twierdzą, że zachowanie sierżanta z Sierakowic ktoś uwiecznił na filmiku. Miał on być dołączony do zawiadomienia złożonego w prokuraturze. Nawet nagranie, na którym można było usłyszeć groźby karalne i strzały, nie dało do myślenia kościerskim prokuratorom. Zadziwiające jest to, jak prokuratura skrzętnie próbowała najwyraźniej ukryć film z przebiegu awantury, wykazując w pierwszych pozycjach karty przeglądowej akt jedynie kopertę od karty pamięci. Dopiero po zamknięciu sprawy na jednej z ostatnich kart akt przyznała, że oddała nagranie. Być może będzie musiała powtórnie prosić sierżanta albo mieszkańców Sierakowic o kopię filmiku.
Przyglądając się metodom załatwiania tej banalnej skądinąd sprawy, „podziwiamy” ogromny wysiłek organów ścigania, aby nic w niej nie zrobić. Nie dziwimy się, że niektóre sprawy, które mimo, iż bulwersują naszą społeczność, nie są poddane osądowi wymiaru sprawiedliwości, bo prokuratura nie jest chyba w stanie intelektualnie ogarnąć sprawy, w której wystarczyłoby ewentualnie inteligentnie przesłuchać osiem do dziesięciu osób.
Wprawiają nas w osłupienie argumenty o skorzystaniu przez świadków z prawa do odmowy składania zeznań, gdyż prawo to służy jedynie osobom najbliższym, a nasi informatorzy nigdy nie wskazywali, że na komendzie w Kartuzach panują stosunki personalne znacznie bliższe niż koleżeńskie i wykraczające poza stosunki służbowe.
Nie chce nam się bowiem wierzyć, że zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa nie zawierało żadnych informacji o faktach, które można zweryfikować, a policjant został bezpodstawnie zatrzymany.
Gdyby tak było, to sierżant z Sierakowic powinien wystąpić z roszczeniem o nieuzasadnione pozbawienie go wolności i rekompensatę za kiepską jakość porannej kawy, a ciężkozbrojni policjanci i oficerowie dyżurni powinni odpowiadać jako przestępcy za bezprawne uwięzienie go i rozbrojenie.
Zadziwia nas stanowisko komendanta powiatowego i wojewódzkiego, którzy prezentują poglądy dotyczące policji, zasad posiadania i używania broni ocierające się o fabułę programów Monty Pythona. Tym bardziej że wiedzą, że my wiemy, że już wcześniej były podstawy do odebrania broni służbowej sierżantowi z Sierakowic, i mu ją już co najmniej raz odebrano.
Dlatego też, nasze podejrzenia o wyjątkowej pozycji sierżanta z Sierakowic wydają się uzasadnione. Najpewniej nie takie sprawy już „załatwiał”. Zastanawia nas jakich tajemnic i nieczystych spraw strzeże, i jakie ma haki na przełożonych. Na dzisiaj wygląda, że najwyraźniej to on rządzi kartuską, a może i nawet wojewódzką policją i nie tylko policją, skoro komendant powiatowy w Kartuzach, komendant wojewódzki i prokurator z Kościerzyny stoją za nim murem nawet w sytuacji, gdy Komendant Główny Policji ma inne zdanie.
My nadal będziemy się sprawie przyglądać i dociekać kim jest sierżant z Sierakowic, a także ci którzy go chronią. Uważamy, że takie rozumienie i stosowanie prawa przez komendantów naraża życie i zdrowie mieszkańców naszego regionu.
O zajęcie stanowiska zwróciliśmy się do Prokuratora Generalnego i Komendanta Głównego Policji.
Anna Lehmann, Bartosz Kitowski / kartuzy.info