Ruszył proces byłego funkcjonariusza policji z Sierakowic, który odpowiada przed sądem za jazdę w stanie nietrzeźwości. Andrzej W. nie przyznaje się do winy. Według niego samochód w czasie, kiedy doszło do wypadku, prowadzić miał jakiś żołnierz. Przy okazji na jaw wychodzą kulisy pracy policjantów z komisariatu w Sierakowicach.
Przypomnijmy, że były funkcjonariusz z Sierakowic Andrzej W. odpowiada za jazdę w stanie nietrzeźwości. To pokłosie zdarzenia z 19 czerwca 2013 roku. Wówczas po godzinie czwartej nad ranem w Szklanej na prostym odcinku drogi z samochód osobowy marki chrysler zjechał na pobocze, uderzył w przepust i dachował. Do szpitala trafiła jedyna zastana na miejscu zdarzenia osoba – policjant. Przeprowadzone badanie na obecność alkoholu w organizmie poszkodowanego mężczyzny potwierdziło, że był pijany.
Początkowo zajmujący się sprawą kwidzyńscy śledczy umorzyli postępowanie wobec braku dowodów dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa. Najciekawsze było jednak uzasadnienie. Kluczowe w tej sprawie okazało się bowiem tzw. badanie osmologiczne, czyli analiza znajdujących się w rozbitym samochodzie zapachów. Po nagłośnieniu sprawy przez media, zainterweniował Prokurator Generalny, który nakazał wznowienie sprawy. Tym razem śledztwo zakończyło się wniesieniem do sądu aktu oskarżenia.
W piątek ruszył proces przeciwko byłemu funkcjonariuszowi policji. Andrzej W. nadal nie przyznaje się do winy, ale złożył wyjaśnienia.
– Umówiłem się z Andrzejem R. na wędkowanie nad jeziorem w Żurominie. Łowiliśmy ryby do około godz. 22.30. Wówczas Andrzej R. udał się do domu. Zadzwoniłem do Krystiana W. (funkcjonariusz policji z Sierakowic – przyp. red.), bo wtedy miał służbę, by powędkować razem – zeznawał były policjant.
Sędzia dopytała się, czy Krystian W. miał wtedy służbę. Andrzej W. potwierdził, że tak.
– W międzyczasie otrzymałem telefon od dwóch kolegów Daniela i Marcina, że mogą do mnie przyjechać. Potem przyjechał Krystian, który poszedł „pozwiedzać” dookoła jeziora. Nad jeziorem było sporo wędkarzy. Ryby brały słabo. Gdy się ściemniło Krystian pojechał do domu. Daniel i Marcin zostali. Zrobiłem ognisko. Spożywaliśmy alkohol. Jeden z nich pił ze mną. Było już dość późno, jakoś po północy. Daniel z Marcinem zbierali się do domu. Chcieli załatwić mi kierowcę. Powiedziałem, że zostanę nad jeziorem do południa i jak będę trzeźwy pojadę do domu – kontynuował Andrzej W.
– Gdy odjechali, podeszło do mnie trzech mężczyzn, którzy stacjonowali na namiotach w pobliżu. W trakcie rozmowy powiedziałem, że jestem policjantem, a oni przyznali, że są żołnierzami i służą w jednostce w Słupsku. Z jednym z nich piłem alkohol. Zobligowali się, że potem jeden z nich podwiezie mnie pod komisariat w Sierakowicach, a tam poproszę kolegów policjantów, którzy rozpoczną lub zakończą służbę, by odwieźli mnie do domu. Wypiliśmy bardzo dużo alkoholu. W pewnym momencie poszedłem do samochodu. Usiadłem na miejscu pasażera. Ocknąłem się, a na miejscu kierowcy siedział jeden z żołnierzy. Spytałem się, czy wie, gdzie jest komisariat w Sierakowicach. Odpowiedział, że wie. Pozostali dwaj pojechali swoim samochodem. W czasie drogi spałem. Obudziłem się w szpitalu – podsumował.
Sąd przytoczył też wcześniejsze zeznania oskarżonego, z których wynikało, że samochód miał prowadzić Marcin lub Daniel – jego koledzy. Andrzej W. nie podtrzymał tych zeznań. Stwierdził, że podczas składania ówczesnych wyjaśnień mógł znajdować się w szoku.
Podczas piątkowej rozprawy zeznawał też Komendant Komisariatu w Sierakowicach. Gdy dowiedział się o zdarzeniu z udziałem swojego podwładnego udał się do szpitala. Tam Andrzej W. miał początkowo zarzekać się, że nie spożywał alkoholu. Pobrano mu krew do badań na obecność alkoholu oraz dokonano badania alkotestem. Ten wskazał, że Andrzej W. miał w organizmie 0,80 mg alkoholu.
Świadkami byli też ratownik medyczny oraz policjant prowadzący czynności podczas śledztwa. Zeznawali także bracia Daniel i Marcin – koledzy oskarżonego, którzy byli z nim nad jeziorem w nocy, gdy doszło do wypadku.
– Po północy zadzwonił do mnie Andrzej i zapytał, czy przyjadę do niego na ryby. Pojechałem z bratem. Byliśmy tam przez jakiś czas. Andrzej pił chyba z moim bratem. Była godzina 3-4 nad ranem jak pojechaliśmy do domu – mówił Daniel.
– Nie piłem alkoholu. Robiło się już jasno. Andrzej zaczął się pakować. My z bratem pojechaliśmy do domu. Było gdzieś około czwartej nad ranem – zeznawał z kolei Marcin.
Wyrok w tej sprawie mamy poznać już niedługo. Kolejną rozprawę zaplanowano na początku października. Wówczas sąd zamierza przesłuchać jeszcze dwóch świadków i zamknąć przewód sądowy.
Dodajmy, że sędzia Maria Jaroch-Wąsowska odmówiła ujawnienia wizerunku i danych osobowych oskarżonego oraz nie zezwoliła na utrwalenie przebiegu rozprawy za pomocą rejestratora dźwięku. Swoją decyzję uzasadniała tym, że nagrywanie mogłoby spowodować brak swobody w wypowiedzi zarówno oskarżonego, jak i sądu. Uznała, że sprawie nie jest potrzebny szum medialny, a opinia publiczna wcale się nią nie interesuje. Ponadto bez wyłączenia jawności rozprawy wyprosiła dziennikarza z sali na czas odbierania od oskarżonego danych osobowych, twierdząc, że są to dane wrażliwe.