Wirtualna Polska dotarła do osoby, która została dotkliwie pobita przez funkcjonariuszy z Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu. Według Jacka Doleżały do fatalnego dla niego w skutkach wydarzenia doszło 26 lipca 2014 roku w Szczawnie-Zdroju. Mężczyzna tego dnia wraz ze swoimi współpracownikami przyjechał służbowo do Wałbrzycha. Po skończonej pracy udał się z czterema kolegami do parku zdrojowego, w którym to zajęli jedną z ławek. – Pracuję przy budowaniu sygnalizacji świetlnej. Tego feralnego dnia montowaliśmy ją w Szczawnie Zdroju. Po wykonanym zadaniu spotkaliśmy się w jednym z pokoi hotelowych. Podczas rozmowy wypiliśmy może 0,5 litra alkoholu – stwierdził Jacek Doleżał.
Świadek zeznaje
Poszkodowany jeszcze przed zaśnięciem poszedł wraz ze współpracownikami do parku. – Jak się później okazało straż miejska rejestrowała nas za pośrednictwem kamery przez 50 minut od momentu przyjścia. Zbliżenia z monitoringu były na to, co w ówczesnym momencie spożywaliśmy – wspomina mężczyzna.
– Do straży miejskiej przyszło dwóch policjantów, którzy na nagraniu zobaczyli, że spożywamy alkohol i przyjechali ze strażą miejską, żeby nas wylegitymować – wspomina Jacek Doleżał.
Zdaniem mężczyzny tylko dwóch jego kolegów w ręku trzymało alkohol w brązowej reklamówce. On wraz ze znajomym spożywał napój bezalkoholowy. Byli spokojni, nie awanturowali się. – Alkohol piłem tylko w hotelu – wspomina pokrzywdzony.
Na miejsce zdarzenia przyjechał oznakowany radiowóz straży miejskiej, z którego wysiadło dwóch strażników i dwóch funkcjonariuszy policji. Jeden z nich nie miał na sobie czapki. Gdy mundurowy skierował pytanie do mężczyzn: co robią na ławce? Według poszkodowanego, jego kolega miał zwrócić uwagę policjantowi, że ten jest niekompletnie umundurowany.
– Znajomy zapytał funkcjonariusza: „gdzie masz czapkę?” A on na to: „taki cwaniak jesteś? Idziesz z nami”. I go skuli zaraz i zabrali do samochodu. Zadałem więc pytanie: „co on takiego zrobił, że go skuwacie?” W odpowiedzi usłyszałem: „a ty też cwaniakujesz? Idziesz z nami”. Nie dałem się skuć, chciałem znać powód zatrzymania, niestety nie otrzymałem odpowiedzi. Po czasie policjant prysnął w moją stronę gazem, obezwładnił mnie i wprowadził do samochodu. Jak tylko zamknął drzwi, od razu uderzył mnie policyjną pałką – wspomina Jacek Doleżał.
– Po wprowadzeniu nas do samochodu pojechaliśmy na komendę. Przez dwie godziny prosiłem o pomoc, było mi słabo i cały czas leciała mi krew. Chciałem, żeby poluźnili mi kajdanki. Zrobili jednak na złość, bo jedną rękę jeszcze mocniej mi skuli, a drugą przykuli do rury od centralnego ogrzewania – wspomina poszkodowany.
– Kolega, który razem ze mną przyjechał na komendę, powiedział strażnikom, że jest ratownikiem medycznym i musi udzielić mi pomocy. Wówczas dyżurny wystraszył się i dopiero po dwóch godzinach zadzwonił po pogotowie – dodaje Doleżał.
Według mężczyzny, prosto z pogotowia ratunkowego policjanci zabrali go do aresztu, który opuścił dopiero następnego dnia.
Ustalenia prokuratury
Zdaniem rzeczniczki prasowej Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, Ewy Ścierzyńskiej, interwencja rozpoczęła się od tego, że funkcjonariusze pełniący służbę od 19.00 do godziny 3.00, w patrolu pieszym na terenie Szczawna Zdroju, udali się do siedziby miejscowej straży miejskiej. Na miejscu zauważyli na kamerach monitoringu grupę pięciu mężczyzn, którzy spożywali alkohol w centrum parku zdrojowego. Z dwoma funkcjonariuszami straży miejskiej, pojechali na interwencję. – Policjanci poprosili mężczyzn o okazanie dokumentów, zarówno jeden jak i drugi z pokrzywdzonych stwierdzili, że nie posiadają ich przy sobie, odmówili także podania danych osobowych, nie stosowali się do poleceń funkcjonariuszy. Zaczęli ich wyzywać i wywiązał się awantura. Policjanci podjęli decyzję o zatrzymaniu m.in. Jacka Doleżały. Mężczyźni zostali zatrzymani za to, że znieważyli funkcjonariuszy policji – dodaje prokurator Ewa Ścierzyńska.
Według Jacka Doleżały, funkcjonariusze nie zapytali o żadne dokumenty. – Nic takiego nie miało miejsca. Przyjechali, nawet nie przedstawili się i od razu mieli do nas pretensje – informuje pokrzywdzony.
Poważne obrażenia ciała
Po przewiezieniu Jacka Doleżały do specjalistycznego szpitala w Wałbrzychu, lekarze rozpoznali u niego otwartą ranę nosa długości około czterech centymetrów i otwartą ranę powieki oka lewego długości około trzech centymetrów. Mężczyźnie obrażenia opatrzono chirurgicznie.
Prokuratura Rejonowa w Kłodzku powołała biegłego medyka sądowego, który na podstawie zgromadzonej dokumentacji medycznej i akt sprawy, stwierdził u Jacka Domagały następujące obrażenia: uraz głowy, uraz twarzoczaszki z otwartą raną nosa i powieki oka lewego, obrzęk okolicy nadgarstka lewego. Zdaniem biegłego rany te mogły powstać od działania narzędzi tępych, tępokrawędzistych lub od uderzenia się o nie. Obrażenia te według lekarza mogły powstać także w wyniku okoliczności podawanych przez funkcjonariusz policji podczas przesłuchania.
Poszkodowany mężczyzna w rozmowie z WP stwierdził, że został dotkliwie pobity pałką policyjną w oznakowanym samochodzie przez funkcjonariusza. Odmiennego zdania jest Prokuratura Rejonowa w Kłodzku, której uzasadnienie postanowienia przedstawiła prokurator Ewa Ścierzyńska. – Zostały zastosowane wobec nich chwyty obezwładniające, w celu założenia im kajdanek i doprowadzenia do radiowozu. Jacek Doleżał zaczął się szarpać z interweniującym policjantem, mężczyźni wywrócili się i upadli na ziemię. Wtedy też, policjant zdecydował się na użycie wobec niego ręcznego miotacza gazu. To także nie pomogło – stwierdza rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
– Dopiero funkcjonariuszowi wsparcia udzielił kolejny policjant i doprowadzili go do radiowozu. Na tylnej kanapie siedziały cztery osoby: dwóch policjantów oraz zatrzymani mężczyźni. W tym miejscu panował straszny ścisk, było na tyle ciasto, że nie było możliwości zamknięcia drzwi od wewnątrz – dodaje prokuratorka.
Według Prokuratury Rejonowej w Kłodzku obaj zatrzymani byli agresywni, szarpali się z funkcjonariuszami. Jacek Doleżał machał głową w celu uderzenia policjanta i w pewnym momencie zaczął gryźć go w rękę. Wówczas mundurowy zasłonił się, a mężczyzna uderzył głową w łokieć i doszło do rozcięcia skóry na nosie i lewej powiecie.
Innego zdania jest Janusz Bartkiewicz, który stwierdził, że – jeżeli weźmiemy pod uwagę to, że siedzieli w czterech z tyłu w samochodzie, gdzie jest miejsce w zasadzie tylko na dwie osoby. Wobec tego nie ma możliwości, żeby osoba ze skutymi rękami z tyłu mogła uderzyć głową o łokieć z taką siłą, aby spowodować uraz, który wymaga chirurgicznej interwencji. Tylko osoba naiwna może w to uwierzyć – ocenia emerytowany oficer policji z Wałbrzycha.
Prokuratura Rejonowa w Kłodzku umorzyła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza z Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu. Podstawą do podjęcia takiej decyzji, było stwierdzenie braku znamion czynu zabronionego. Jacek Doleżał odwołał się do sądu, który uchylił postanowienie o umorzeniu śledztwa przez Prokuraturę Rejonową w Kłodzku.
W materiale dowodowym znajduje się m.in. nagranie z miejskiego monitoringu. Teraz wszystko podlega ocenie i opinii sądu. Natomiast zgodnie z policyjną tradycją przeciwko Jackowi Doleżale, skierowany jest akt oskarżenia, dotyczący znieważenia funkcjonariuszy policji. Sprawa jest w toku.
Wałbrzyska policja nie stroni od przemocy
Na naszej stronie niejednokrotnie opisywaliśmy przypadki bandyckiego zachowania wałbrzyskich funkcjonariuszy. W grudniu opisaliśmy sprawę mężczyzny, który został skatowany przez mundurowych i zmarł po wyjściu z komisariatu. Sprawą wałbrzyskich policjantów zainteresował się też „Magazyn Ekspresu Reporterów”. Odcinek poświęcony ich ubeckim praktykom można obejrzeć na naszej stronie. W marcu tego roku informowaliśmy o następnej sytuacji z udziałem funkcjonariuszy z Wałbrzycha. Tym razem pobili młodego mężczyznę a drugiego spryskali gazem.
Zdaniem byłego policjanta
Przypadki pobić obywateli przez policjantów, zdarzają się na terenie całej Polski. Janusz Bartkiewicz w rozmowie z WP stwierdził, że problem polega na tym, że prokuratura umarza wszczęte śledztwa w tego rodzaju sprawach. – W tym samym czasie osoby, które zostają pobite przez policjantów, otrzymują zarzuty znieważenia funkcjonariuszy publicznych i są one przez sądy ukarane – dodaje emerytowany oficer policji z Wałbrzycha.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, Ewa Ścierzyńska, w rozmowie z WP powiedziała, że w 2014 roku do jednostek podległych Prokuraturze Okręgowej w Świdnicy wpłynęło 207 zawiadomień dotyczących podejrzenia popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy policji. W tego rodzaju sprawach wszczęto 148 śledztw, natomiast w 57 przypadkach odmówiono wszczęcia śledztwa z powodu braku podstaw do uzasadnionego podejrzenia popełnionego przestępstwa. Do sądu skierowano trzy akty oskarżenia przeciwko funkcjonariuszom policji, a 122 sprawy zostały umorzone.
W skali całego kraju sprawa wcale nie wygląda lepiej. Tylko 3,5 proc. skarg na pobicie przez policjantów prokuratura kieruje do sądu. Pozostałe umarza lub odmawia wszczęcia postępowania. To dane dotyczące łącznie: przestępstw wymuszania zeznań i znęcania się nad pozbawionym wolności (najczęściej chodzi o zatrzymanych przez policję). W przypadku wymuszania biciem zeznań statystyka jest gorsza: tylko 1,3 proc. spraw kończy się aktem oskarżenia.